Dziennik Ustaw Dz.U.2023.2119 t.j. Akt obowiązujący Wersja od: 3 października 2023 r. do: 17 kwietnia 2026 r. Art. 25. - [Praca społecznie użyteczna za W szczególności wykaż, że w czasie orzekania kary Twoja sytuacja zawodowa była inna niż teraz, a obecnie nie jesteś w stanie bez przeszkód wykonywać kary prac społecznych. Wniosek jest wolny od opłat. Sąd rozpozna Twój wniosek na posiedzeniu bez Twojego udziału. Od niekorzystnego postanowienia przysługuje Ci zażalenie do sądu syn otrzymał wyrok nakazowy o przestepstwo z art 286$1k.k o sad wyznaczyl kare 6 miesięcy ograniczenia wolności polegajacą na wykonywaniu pracy społecznej w wymiarze 25 godzin na cele społeczne, chcemy złożyc wniosek o zamianę kary na potrącanie z wynagrodzenia kwoty pieniężnej, ma stałą prace . proszę o odpowiedż w jakim terminie trzeba ten wnisek złożyć do sądu wyrok Początkujący. Posty: 15. dozor policyjny po wyroku nakazowym ograniczenia wolności. Pytanie, będąc skazany na pracę społeczne wyrokiem nakazowym z 20 grudnia UB.r. Czy mam obowiązek dalszego stawiania się na dozor? skoro jest to środek zapobiegawczy w moim przypadku zabezpieczenie przed mataczniem, wpływanie na zeznania os Zgodnie z art. 93 § 2 k.p.w. sąd wyda wyrok nakazowy tylko wtedy, gdy okoliczności czynu i wina obwinionego nie budzą wątpliwości. Chodzi tutaj o taki stan, w którym zebrany materiał dowodowy jest jednoznaczny i to we wszystkich aspektach sprawy istotnych dla odpowiedzialności karnej obwinionego. kombinasi warna cat rumah krem dan abu abu. W poprzednim sezonie serialu „Sposób na wyrok sądowy” główny bohater został potraktowany wyrokiem nakazowym za kradzież na kwotę niecałych ośmiu złotych na stacji PKN Orlen w miejscowości Łaziska. To ja. I w moim przypadku wyrok nakazowy to taki list, który przynosi listonosz, z informacją, że zrobiłem coś, czego nie zrobiłem i muszę ponieść karę. W tej sprawie wyjątkową niekompetencją i niechlujstwem wykazała się policja, a honoru tekturowego państwa nie uratował sąd. Sąd Rejonowy w Żninie, II Wydział Karny, podać e-mail? Działa, ale nie odpisują. Previously on „How To Get Away With Unjust Conviction” W swoich listach często pytacie mnie „co z tym Twoim wyrokiem?”. Aby dotrzeć do historii, które zadziały się po części pierwszej, trzeba nieco poscrollować. A w telegraficznym skrócie, tak było do tej pory: • W kwietniu 2018 na stacji benzynowej w wielkopolskiej wsi pojawiła się pomeczowa grupa kibiców którejś z polskich lig i każdy z gości ukradł batona lub inny napój. • Policjanci pracujący niesamowicie rzetelnie nad tą sprawą przy współpracy równie spostrzegawczych i wiarygodnych świadków uznali, że jedną z osób kradnących jestem ja. Jak się pojawiłem w ich głowach i podejrzeniach? Nie wiem. • Mimo, że reszta ekipy pochodziła z Grudziądza i Olsztyna, czyli miast z którymi nie mam żadnych związków, nie przeszkodziło to opancerzonej czwórce bydgoskich funkcjonariuszy (z wydziału antynarkotykowego) zawitać do mojego rodzinnego domu, by mnie szukać. • Nie znaleźli mnie tam, bo mieszkam w Warszawie, a w rodzinnym domu nie powiedzieli dokładnie o co jestem podejrzany. To, że sprawa dotyczy kradzieży na kwotę niecałych ośmiu złotych dowiedziałem się dopiero pod koniec sezonu, kiedy zostałem przesłuchany w warszawskim Wilanowie. Było to kilka miesięcy po tej wizycie u mojej mamy. • W międzyczasie próbowałem dowiedzieć się o co kaman i jak zostałem w to wplątany. W ciągu kolejnych tygodni policja z Bydgoszczy i Solca Kujawskiego była średnio zainteresowana moimi zeznaniami, funkcjonariusze twierdzili że „nic nie trzeba robić”. W końcu skontaktowałem się z komisariatem w Żninie i pan prowadzący śledztwo powiedział mi przez telefon, że było to błędne rozpoznanie, nie muszę wysyłać im dowodów niewinności (które miałem, skoro miałem ją udowadniać) i „mogę spać spokojnie”. • To, że nie mogę spać spokojnie okazało się na Wilanowie – wtedy wyszło, że jednak nasze państwo chce ode mnie jakichś zeznań, których wcześniej nie chciało. Wskazałem ten komisariat, jako najbliższy mojemu warszawskiemu miejscu zamieszkania. Wbrew wcześniejszym zapowiedziom, nie chodziło o zamknięcie sprawy i nie byłem „pomocą prawną”, a zostałem oskarżony. Po raz pierwszy powiedziano mi, że chodzi o kradzież, że kradzież była za parę złotych i że dokonała tego ta pomeczowa grupka kibiców. Środki przedsięwzięte wcześniej sugerowały znacznie większy kaliber. Złożyłem zeznania, po raz kolejny jasno mówiąc, że nigdy mnie tam nie było. Dołączyłem do nich dowody, których nikt wcześniej nie wziął, zamiast tego fałszywie mnie uspokajając i reklamując wysoki komfort snu, z jakiego dane jest mi korzystać. Dowodami były dokumenty z banku potwierdzające płatności kartą w Warszawie w dniu rzekomej kradzieży; oraz z miliona dni przed i po, pokazujących gdzie jadłem, piłem i kupowałem serki wiejskie; bilety PKP z systemu online z moimi podróżami w tamtym czasie, a żadna nie odbywała się w kierunku stacji PKN Orlen w Łaziskach. Zasugerowałem również, że jak to za mało to proszę sprawdzić gdzie w czasie kradzieży logował się mój telefon. Bo logował się 350 km dalej. A ja żadnym kibicem i złodziejem nie jestem. • Policja stwierdziła, że „teraz to już zadecyduje sąd”. • W ostatnim odcinku sąd zdecydował, że ja – jak i ziomki z Olsztyna oraz Grudziądza – wszyscy jesteśmy winni, mamy zadośćuczynić Orlenowi kradzieży (każdy na swoją kwotę) i zapłacić grzywnę w wysokości pół tysiąca. • Decyzja przyszła listem, był to wyrok nakazowy i jak się później dowiedziałem, jest to całkiem sprawna forma skazywania przy porannym papierosku, podpisywana masowo przez sędziego albo jakiegoś stażystę, bez jakiejkolwiek analizy dowodów i złamała już niejedną obywatelską godność w tym kraju. • Od wyroku nakazowego można się odwołać wnosząc sprzeciw w ciągu siedmiu dni. Wyrok jest wtedy anulowany, a sprawa będzie rozpatrzona na normalnych zasadach, więc z szansą że ktoś w końcu faktycznie się jej przyjrzy. Sprzeciw wysłałem pisząc jeszcze raz, że tego nie zrobiłem i po raz kolejny dołączyłem dowody w formie załączników oraz nazwiska świadków, którzy gotowi są potwierdzić moją obecność w Warszawie w połowie kwietnia 2018 i wyraziłem gotowość złożenia zeznań. Tych samych co składam je od roku. Po raz setny. Koniec serii pierwszej. Pełna, fabularna wersja tej historii, pokazująca każdy absurd sytuacji, w której znalazłem, znajduje się tutaj: Zostałem niewinnie skazany i nie jest to clickbait. Season finale (oby) Druga odsłona komediodramatu sądowego trzyma poziom pierwszej – twierdzą zgodnie krytycy. Może porażających zwrotów akcji jest mniej, ale nadal mamy do czynienia z zaskakującym nieogarnięciem pracowników budżetówki, pojawiły się nowe postaci, sprawa zyskała duży rozgłos w Internecie, lecz serwery na szymksokolepeel na szczęście nie padły. Pojawiła się też mowa nienawiści i soczyste wyzwiska. Co się zatem wydarzyło od momentu dostarczenia sprzeciwu do sądu? Dotarł on po pięciodniowej podróży z Pocztą Polską w ekspresowej taryfie polecony-priorytetowy. Było to na początku czerwca. Zadzwoniłem do sądu z pytaniem, czy mogę dosłać mailowo jeszcze jeden załącznik, którego nie miałem w momencie nadawania przesyłki. Właściciel sklepu, w którym robiłem zakupy piętnastego kwietnia, przekazał mi wydruk z systemu sklepowego, potwierdzający płatność kartą po godzinie 20:00, co oznaczałoby, że musiałbym się teleportować ponad 300 km, żeby zdążyć w tym samym czasie zrobić rabunek na Orlenie (na wcześniejszych dokumentach nie było dokładnej godziny). Uprzejma osoba, która odebrała słuchawkę w sekretariacie, równie uprzejmie przytaknęła na moją chęć wysłania mailem dodatkowego skanu. Zrobiłem to i poprosiłem w nim o potwierdzenie, że dotarło. Potwierdzenia nie było. Niespecjalnie zdziwiony machnąłem na to ręką, bo na rozprawie i tak to wszystko będę zapewne jeszcze raz opowiadał. Tekst, który napisałem i opublikowałem tutaj, zyskał sporą popularność w Internecie. Reakcje koleżanek i kolegów opisałem poprzednio, linka na Twitterze czy Facebooku zaczęli podawać dalej znajomi, znajomi znajomych i zupełnie obce mi osoby. Szczyt popularności i rozgrzanie serwerów nastąpiły po wrzuceniu bloga na Po kilku godzinach dzieło trafiło na tamtejszą stronę główną, a następnego dnia do sekcji najpopularniejszych znalezisk. Na portalu wywiązała się ciekawa dyskusja, w której uczestniczyłem, odpowiadając na wątpliwości i pytania (do poczytania tutaj). Mniej merytorycznie zrobiło się w sekcji komentarzy pod moim własnym adresem, gdzie można było pisać wszystko bez jakiejkolwiek moderacji. W związku z tym, pojawiały się takie anonimowe perełki jak „dobrze ci tak chuju”, „kurwa ty cieciu” czy „wypierdalaj z wykopu”. Nawet w miarę merytoryczne komentarze zawierały takie stężenie wyzwisk, że niejeden patostreamer by wymiękł, a zakończone były puentą „jak można być takim debilem, żeby dać się wrobić”. Wrobić. Ech, te głupie ofiary. Zawsze same sobie winne. Niektóre z usuniętych komentarzy ¯_(ツ)_/¯ Zdecydowałem, że to mięsko niech gnije sobie jednak gdzie indziej i chociaż początkowo w imię wolności słowa zostawiłem te komentarze, a czasem nawet odpowiadałem, to po którymś z kolei wszystko poszło out i wprowadziłem moderację pod kątem bluzgów. Był to jednak margines. Może nie marginesik, ale w porównaniu do setek rzeczowych komentarzy w socialach i wykopach to wciąż nic czym trzeba byłoby się przejmować. Wygląda zatem na to, że po raz pierwszy spotkałem się z hejtem w moją stronę. Kolejny sukces. A ja wciąż przed trzydziestką. Zazdro? :) Podobnie jak na początku (kiedy tekst trafił tylko do znajomych), tak i tym razem, poza pokaźną serią oburzeni i niedowierzań, otrzymałem fachowe porady od prawników oraz szczere prywatne wiadomości z czystymi życzeniami powodzenia. W pamięć zapadła mi szczególnie jedna dyskusja, z osobą, która opowiedziała mi o swoim podobnym przypadku, gdzie najpierw dostała wyrok nakazowy za rzecz, której nie zrobiła, a później – co gorsze – sąd i tak skazał tę osobę na prace społeczne mimo oczyszczających dowodów i niespójności oskarżeń. Co więcej, sędzia podczas rozprawy pozwalał sobie na personalne wycieczki wobec skazywanej przez siebie błędnie osoby twierdząc, że wygląda na taką „co lubi kłamać”. Powtórzę. Ktoś „wyglądał” na takiego, że lubi kłamać. Skazany. Next. Opiekun prac społecznych miał później stwierdzić, że nie był to pierwszy taki przypadek i na pewno nie ostatni, taki to kraj i weź się nie przejmuj. Nie chcę zdradzać szczegółów, bo nie jestem do tego upoważniony, ale to dopiero jest afera i szkoda, że nie została nagłośniona. Ja sobie trochę ulżyłem pisząc pod własną domeną, a słowo moje dotarło do kilkudziesięciu tysięcy ludzi, ale teraz widzę, że to wcale nie jest takie oczywiste, że w ostatnim odcinku tej telenoweli nie wyląduję z miotłą zamiatając żnińskie ulice nieopodal gabinetu sędziego, który może akurat w tym samym momencie będzie sobie kogoś tam niszczył przy porannej kawce. Chociaż zawołałem na Facebooku sporo redakcji, ze strony prasy odzew był dość mizerny. Nie uważam, żeby moja sprawa była jakoś specjalnie medialna, ale nie ukrywam, że widziałem siebie w studiu Polsat News naprzeciwko przepraszającego Zbigniewa Ziob… wait, wait, wait. Nie uważam, żeby moja sprawa była jakoś specjalnie medialna, ale na pewno warto przedstawić ludziom szerzej istnienie wyroku nakazowego i tego jak działa, na całkiem dobrze opisanym absurdzie. Odezwali się pojedynczy dziennikarze, ale kontakt się urwał. Na szczęście nie jest to żaden news z terminem ważności, więc niewykluczone, że spróbuję raz jeszcze. Okej. Nadszedł lipiec, minął miesiąc codziennego i bezowocnego sprawdzania skrzynki na listy, czy jest tam wiadomość z terminem rozprawy. Zadzwoniłem znowu do sekretariatu z pytaniem jak się sprawy mają i czy wyznaczono jakiś dzień, bo chciałbym jednak móc swobodnie zaplanować kolejne tygodnie. Pani po drugiej stronie powiedziała, że faktycznie mój sprzeciw dotarł (pierwszy sukces na tym polu – odnotowali coś, co zrobiłem, co nie było wcale takie oczywiste), ale żaden termin nie został jeszcze wyznaczony, ponieważ – uwaga – nie ma drugiego sędziego. Zapewne w tym Żninie mają ich tylko dwoje, a ten który miał już okazję wykazać się swoją kompetencją nie może rozpatrywać tej samej sprawy ponownie. Musi zrobić to drugi. A drugiego nie ma. Jest na zwolnieniu. Dostałem polecenie, żeby próbować zadzwonić za kilka tygodni, a najlepiej to na początku sierpnia. Początek sierpnia do dwa miesiące po moim odwołaniu. Które ja musiałem przygotować i wysłać w przeciągu kilku dni. Dzień później wpadłem na pomysł złożenia ekstra wniosku o przeniesienie sprawy do Warszawy. Może tak się stać, jeżeli będzie to znacznym ułatwieniem zarówno dla sądu, jak i drugiej strony, czyli dla oskarżonego/niewinnie skazanego/sam-już-nie-wiem-jaki-mam-status człowieka. A w mojej ocenie jest, bo mieszkam półpolski dalej. Tak samo jak mój świadek. Ponadto, zapewne odwołałem się tylko ja. A Żnin jest daleko. Nie ma jak tam dojechać. Nie mają kolei. Musiałbym brać urlop i wydawać grube hajsy na autobus i prom, musiałbym łapać stopa, a później szedłbym jeszcze trzy godziny z buta przez pustynię. Tak, tę sprawę trzeba przenieść. Spróbować przynajmniej. Mimo braku odpowiedzi na maila z poprzedniego miesiąca i przegrywania na tym polu 1:0, liczyłem że kiedy zadam bardzo krótkie, lecz konkretne pytanie to odpowiedź dostanę (#głupek). Poniedziałek. Odpaliłem gmejla i zapytałem więc czy taki wniosek z prośbą o przeniesienie mogę wysłać mailowo i zostanie on dołączony do papierów dla sędziego po chorobowym. 2:0. Czwartek. Czy moje e-maile w ogóle do Was dochodzą?3:0. Kolejny poniedziałek, dzwonię. Czy mail imię-kropka-nazwisko sąd żnin com peel na waszej stronie działa? / Działa. / To dlaczego nikt nie odpisuje mi na żadną wiadomość? / Powiem koleżance, żeby sprawdziła pocztę (lol). / Dobrze, czyli dostanę odpowiedź? Wysłałem maila dnia [tu podaję] o godzinie [tu podaję], mój adres to [tu podaję]. Chodzi o wniosek o przeniesienie, czy mogę go złożyć wysyłając online, mam czekać na kontakt i potwierdzenie? / Tak. 4:0 Ten sam tydzień. Przygotowałem po prostu ten papier, podpisałem go, zeskanowałem i wysłałem elektronicznie. Czy w takiej formie państwo jest okej? PROSZĘ TO POTWIERDZIĆĆĆĆ. 5:0 Jeszcze ego samego dnia. Zadzwoniłem już bezpośrednio do pani kierownik, którą po tych perypetiach wyobrażałem sobie jako przed-emerytkę piszącą na klawiaturze dwoma palcami, która nie ogarnia sądowego Outlooka. A okazało się, że to była autentycznie miła, z głosu młoda osoba (zresztą tak samo jak wszystkie inne odbierające telefony). No to lecimy: Dzień dobry, wysłałem dzisiaj o 10:00 maila… / Tak, pana wiadomości dochodzą (:D), jak pan wie (:D :D) nie możemy tego przyjąć w takiej formie. / W sumie to nie wiem, bo nikt mi nie odpisał. Naprawdę nie można tego przyjąć, nawet jeżeli sprzeciw dotarł tradycyjną pocztą, a ta dodatkowa strona jest i tak przeze mnie podpisana i zeskanowana? / Niestety. No okej, zatem wydrukowałem sobie to, co wcześniej wysłałem, podpisałem się i poszło tradycyjnym gołębiem. Tym razem poleconym, ale już nie priorytetowym, bo dowiedziałem się, że sędzia na zwolnieniu będzie jeszcze dłużej – do połowy sierpnia. Ekonomiczny list dotarł szybciej niż wysłany poprzednio priorytet. Ciekawostka: tym razem oszczędziłem na poczcie parę gorszy, bo nie poprosiłem o e-maila z potwierdzeniem doręczenia. Ta, wydawać by się mogło, standardowa i automatyczna usługa, jest tam ekstra płatna. A i tak można sobie numer przesyłki wklepać samemu w Internet i, mając w kieszeni zaoszczędzoną kasę na gumę kulkę, sprawdzić. Tak, wiem, że mogłem tylko dzwonić i męczyć sekretariat telefonicznie, ale prawdę mówiąc, chciałem mieć też odpowiedzi na papierze, żeby nie było. Jestem teraz ogromnym orędownikiem zbierania dowodów na piśmie, że coś dotarło, że ktoś mi potwierdził, że tak mogę postąpić. Ktoś kompetentny, który po drugiej stronie zajmuje się profesjonalnie pomocą w takich kwestiach, jak moja. Więc tak to wygląda. Pozorne ruchy, czas płynie, zaraz rozpocznie się trzeci miesiąc odkąd się sprzeciwiłem. Za parę tygodni zadzwonię tam (bo przecież nie napiszę) i zapytam czy udało się przenieść tę sprawę oraz/lub jaki jest termin rozprawy. Nawet dla mnie przestało to być już emocjonujące. Mam nadzieję, że suma summarum kraj ten nad Wisłą się zrehabilituje i nie zafunduje mi smutków i niedowierzań w akompaniamencie sądowego młotka na prawdziwej rozprawie, bo już troszkę tych emocji nie chcę, a chciałbym pojechać gdzieś na wakacje jesienią. I może tam zostać na zawsze. Dlatego drugiemu sędziemu życzę zdrowia. Wierzę, że jest dobrym człowiekiem. Jak ja. Wyrok nakazowy prac społecznych. Pytanie z dnia 10 sierpnia 2021 Czy jeżeli w wyroku nakazowym grożą mi pracę społeczne (32h w miesiącu za pobicie). Czy na rozprawie mogę spodziewać się większego wyrok góry dziękuję Jeśli dany przepis przewiduje karę pozbawienia wolności, to bo wniesieniu sprzeciwu od wyroku zaocznego Sąd bada sprawę na nowo. Sąd po rozważeniu wszystkich okoliczności może, ale nie musi wymierzyć karę pobawienia wolności - o ile przepis takową przewiduje. Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Dzień dobry, czy złożyła Pani sprzeciw od wyroku nakazowego? Pozdrawiam, adwokat Alicja Kociemba. Wysłano podziękowanie do {[ success_thanks_name ]} {[ e ]} Czy uznajesz odpowiedź za pomocną? {[ total_votes ? getRating() : 0 ]}% uznało tę odpowiedź za pomocną ({[ total_votes ]} głosów) Podziękowałeś prawnikowi {[ e ]} Wysłaliśmy znajomemu Twoją rekomendację Chcę dodać odpowiedź Jeśli jesteś prawnikiem zaloguj się by odpowiedzieć temu klientowi Jeśli Ty zadałeś to pytanie, możesz kontynuować kontakt z tym prawnikiem poprzez e-mail, który od nas otrzymałeś. Nie znalazłeś wyżej odpowiedzi na swój problem? fot. Karolina Jurek-BuglaDo dramatycznych chwil doszło w minionym roku. Na początku czerwca w sieci pojawił się film, na którym widać jak mężczyzna przejeżdża po żyjącym psie samochodem. Zwierzę nie przeżyło. Szybko okazało się, że sprawcą czynu i autorem nagrania jest Rafał B. mieszkaniec gminy Syców. Trafił do aresztu, ale opuścił go za kaucją. Niedawno zapadł wyrok w tej sprawie. Rafał B. w czerwcu minionego roku opublikował w sieci drastyczne nagranie. Podróżując służbowym autem należącym do jednej z firm w powiecie oleśnickim celowo miał potrącić i przejechać psa. Zwierzę nie przeżyło, a Rafał B. trafił do aresztu. DRASTYCZNY FILMPostanowieniem z dnia 18 września Sąd Okręgowy we Wrocławiu zamienił areszt tymczasowy na poręczenie majątkowe w wysokości 10 tys. zł i dozór policji, połączony z obowiązkiem zgłaszania się na komisariat raz w tygodniu. Zdaniem sądu takie środki są aktualnie wystarczające do prawidłowego przebiegu postępowania, gdyż nagranie przebiegu zdarzenia zostało zabezpieczone, a podejrzany przyznał się do zarzuconego czynu, stąd mało prawdopodobne jest, że będzie utrudniał wyrokO postępie w sprawie napisali wolontariusze Pogotowia dla Zwierząt, którzy występowali w sprawie jako oskarżyciel posiłkowy. - Dziś możemy napisać, iż mamy w sprawie wyrok. Bardzo niski, żeby nie napisać „śmiesznie niski”. Oskarżony przez ponad 1,5 roku będzie pracował społecznie po 40 godzin miesięcznie. Czy to jakaś kpina z prawa? Czy sąd śmieje się obrońcom zwierząt i osobom nam pomagającym w twarz? Będziemy zaskarżać ten wyrok, bo jest porażająco niski, jak na czyn, jaki popełnił sprawca. Nie odpuścimy, żądając przed sądem kary bezwzględnego więzienia. Pierwsza rozprawa już za kilka miesięcy - podkreślają działacze Pogotowia dla Zwierząt. - Czy taki sprawca powinien chodzić na wolności? Nie powinien. Jego miejsce jest w więzieniu. To, że Rafał B. jest zdegenerowany wiedzą wszyscy, którzy interesowali się sprawą. Mimo, iż od zdarzenia minął prawie rok - sprawca swojego zachowania nie zmienił. Po tym, jak zakończył pobyt w tymczasowym areszcie - oczekiwaliśmy na proces. W sądzie ma jeszcze inne sprawy za groźby karalne. Tymczasem Sądy Rejonowe przerzucały się tym, kto ma prowadzić jego sprawę, ale ostatecznie trafiła ona do Sądu Rejonowego w Myszkowie pod Częstochową, bo tam doszło do zabicia psa - czytamy dalej w informacji przekazanej przez działaczy. Kandydatka na prezydenta z wizytą u Służb Ratowniczych (FOTO)Wyrok nakazowy? Prace społeczneDziś wolontariusze otrzymali informację z Sądu Rejonowego z Myszkowa o tym, iż rozprawy Rafała B. nie będzie bo sędzia doszedł do wniosku, iż zebrane w sprawie dowody wystarczą do wydania wyroku nakazowego. Jest on dopuszczalny, bo sprawca przyznał się do winy. - Z wyroku nakazowego, jaki zapadł wynika iż Rafał B. za zabicie psa ze szczególnym okrucieństwem otrzymał tylko prace społeczne, po 40 godzin w stosunku miesięcznym. Na poczet dwóch lat tych prac zaliczono mu jeszcze 4,5 miesiąca aresztu, w jakim przebywał. Oznacza to, że do opracowania pozostaje mu ponad 1,5 roku. Dodatkowo orzeczono wobec niego zakaz posiadania psów na 10 lat i nawiązkę na cel związany z ochroną zwierząt w wysokości 10 tys. złotych, w tym wydatki w sprawie ok. 22,5 tys. zł - przekazują wolontariusze Pogotowia dla Zwierząt. - Ten wyrok jest śmiesznie niski. Sąd bardzo łagodnie potraktował sprawcę, a jednocześnie zagrał nam na nosie. Wszystkim nam, którzy razem z Państwem walczyliśmy o sprawiedliwość, zbierając dowody w sprawie - komentują działacze i dodają: Nie ma na to naszej zgody. Jeszcze dziś będziemy pisać sprzeciw od tego wyroku. Będzie wiązało się to z tym, iż wyrok utraci swoją moc i sprawa zostanie rozpoznania na zasadach ogólnych, czyli będą przeprowadzone normalne rozprawy i słuchani świadkowie. Będzie prowadził je oczywiście inny sędzia niż ten, który wydał wyrok nakazowy. Będziemy jeździć na wszystkie rozprawy jako oskarżyciel posiłkowy i informować Państwa o ich przebiegu. Mamy nadzieję na surowy wyrok bezwzględnego więzienia. Takiego będziemy się dla Rafała B. domagać. Skatowali psa w Boguszowie-Gorcach i wynieśli do ogrodu. Bo im przeszkadzał - tłumaczyli policjantom [AKTUALIZACJA]Psy zagłodzone przez miłośników zwierząt w Głuszycy? Kontrola w świdnickim schronisku [AKTUALIZACJA]Polecane ofertyMateriały promocyjne partnera Sąd może orzec potrącenie od 10% do 25% wynagrodzenia za pracę w stosunku miesięcznym na cele społeczne. Czy pracodawca ma obowiązek dokonywać takich potrąceń? Czy potrąceń należy dokonywać od kwoty netto czy brutto? Pracodawca otrzymał z sądu odpis wyroku oraz pismo z wezwaniem do dokonywania pracownikowi potrąceń z wynagrodzenia. Czy pracodawca zobowiązany jest dokonywać takich potrąceń? Jeśli tak, to czy potrącenie ma by dokonywane od kwoty wynagrodzenia netto czy brutto? Co w przypadku zbiegu tego potrącenia, z przesłanym do pracodawcy zajęciem komorniczym? Kara potrącenia części wynagrodzenia za pracę jest karą ograniczenia wolności, uregulowaną w przepisach prawa karnego. Zgodnie z treścią art. 34 § 1a pkt 4 Kodeksu Karnego można orzec potrącenie od 10% do 25% wynagrodzenia za pracę w stosunku miesięcznym na cel społeczny wskazany przez sąd. Wyrok powinien ściśle wskazywać określoną w procentach wysokość potrącenia oraz na czyją rzecz należy dokonywać potrąceń. Polecamy produkt: Umowy zlecenia i inne umowy cywilnoprawne od 1 stycznia 2017 r. Tryb postępowania w przypadku orzeczenia w/w kary reguluje art. 59 Kodeksu Karnego Wykonawczego (dalej: KKW). Zgodnie z tym przepisem w przypadku orzeczenia kary potrącenia z wynagrodzenia Sąd przesyła do pracodawcy, który zatrudnia skazanego, odpis orzeczenia wraz z zawiadomieniem, na czyją rzecz mają być dokonywane potrącenia, dokąd powinny być wypłacane pieniądze oraz z jakich składników wynagrodzenia za pracę i w jaki sposób należy ich dokonywać. Na tej podstawie pracodawca zobowiązany jest dokonywać potrąceń orzeczonej kary. Potrąceń należy dokonywać z wynagrodzenia za pracę, rozumianego jako wszelkie świadczenia pieniężne należne pracownikowi od pracodawcy, wynikające ze stosunku pracy oraz inne świadczenia należne od pracodawcy, ale niebędące wynagrodzeniem za pracę (np. wypłata za czas niewykonywania pracy, premia uznaniowa), a także świadczenia związane z innymi stosunkami prawnymi, np. świadczenia z umów cywilnoprawnych (zlecenie, dzieło itp.). Netto czy brutto? Przepisy nie wskazują jasno, czy potrącenia należy dokonywać od kwoty netto czy brutto, jednak wydaje się, że chodzi o kwotę netto. Należy bowiem uwzględnić, że z wynagrodzenia brutto w pierwszej kolejności potrącane są składki na ZUS oraz podatek - potrącenie sądowe liczone od kwoty brutto spowodowałoby niejako podwójne potrącenie. Stąd też zasadnym jest dokonywanie potrąceń z kwoty faktycznie wypłaconej pracownikowi, czyli z kwoty netto. Potrącanie określonej części wynagrodzenia za pracę powinno ponadto uwzględniać ograniczenia przewidziane w przepisach prawa pracy (art. 87 i 87(1) § 1 pkt 1 Kodeksu Pracy). A co z zajęciem komorniczym? W odniesieniu do zbiegu kary potrącenia z KKW z egzekucją sądową (prowadzoną przez komornika) przyjmuje się, że potrącenie tytułem kary następuje po potrąceniach z wynagrodzenia za pracę dokonanych przez komornika. Jednak wysokość dokonywanych potrąceń w oparciu o przepisy KKW, powinna być ustalona od pełnego wynagrodzenia. Pozwala to z jednej strony zabezpieczyć interesy wierzycieli, a z drugiej zapobiega zmniejszeniu potrącenia z tytułu orzeczonej kary. Zobacz serwis: Urlopy Powyższe potwierdza Uchwała Sądu Najwyższego z dnia 16 grudnia 1971 r. (sygn. akt VI KZP 56/71), zgodnie z którą potrącenia dokonywane na podstawie przepisów prawa karnego nie ograniczają praw wierzycieli prowadzących egzekucję z wynagrodzenia za pracę. Potrącenia zasądzonej przez sąd na podstawie wymienionych przepisów prawa karnego kwoty dokonuje się więc po potrąceniu innych sum egzekwowanych na mocy tytułów wykonawczych. W praktyce oznacza to możliwość potrącenia kary w wysokości 10% wynagrodzenia dopiero po zakończeniu egzekucji komorniczej. Ta kara nie korzysta z pierwszeństwa, nie można też dokonywać potrąceń niezgodnie z przepisami Kodeksu pracy. Wzywając pracodawcę do dokonywania potrąceń w trybie art. 59 KKW, Sąd powinien pouczyć i zobowiązać pracodawcę do złożenia wyjaśnień, jeśli nie będzie możliwe dokonanie potrącenia. Z kolei pracodawca w przypadku, gdy nie ma możliwości realizacji potrącenia w wysokości 10% wynagrodzenia za pracę, powinien o tym fakcie poinformować sąd. Podstawa prawna: Kodeks Pracy z dnia 26 czerwca 1974 r. (tj. z 2016 r. poz. 1666 ze zm.), Kodeks karny z dnia 6 czerwca 1997 r. (tj. z 2016 r. poz. 1137 ze zm.), Kodeks karny wykonawczy z dnia 6 czerwca 1997 r. ( Nr 90, poz. 557 ze zm.). Autor: Hanna Gałęzowska, aplikantka radcowska, specjalista ds. prawnych w Impel Business Solutions Sp. z z siedzibą we Wrocławiu Więcej na ten temat przeczytasz w naszej publikacji Wynagrodzenie pracowników samorządowych od 1 listopada 2021 r. (PDF) Kamil Stanek i Nubia, bo tak nazywa się prawdopodobnie najsłynniejsza puma w Polsce, byli nierozłącznym duetem - aż do momentu, gdy kot został odebrany i umieszczony w chorzowskim zoo. W następnej kolejności do prokuratury wpłynęło zawiadomienie o nielegalnym posiadaniu niebezpiecznego zwierzęcia i znęcaniu się nad nim. Właśnie zapadł wyrok w dwoma laty cała Polska z napięciem śledziła historię udomowionej pumy, należącej do byłego uczestnika polskiego kontyngentu wojskowego w Afganistanie. Kamil Stanek zapragnął hodować w domu dzikie zwierzę i w tym celu w 2014 roku kupił młodą pumę z czeskiej hodowli, po czym przewiózł ją do Polski. Czas pokazał, że ta decyzja nie skończyła się dla niego Stanek nie chciał oddać pumy do zooChoć przetrzymywanie dzikich zwierząt w domu nie może być traktowane, jak zabawa, a w świetle obowiązujących przepisów uznawane jest za nielegalne, Kamil Stanek znalazł lukę w prawie i postanowił założyć cyrk, dzięki czemu mógł zachować zwierzę pod jednym warunkiem - był zobowiązany pokazywać ją światu. Odtąd weteran wojny w Afganistanie chętnie publikował treści związane ze swoją podopieczną w przestrzeni internetowej, organizował warsztaty, pokazy czy sesje zdjęciowe, a nawet wypożyczał Nubię do teledysków. Zwierzę umożliwiło mężczyźnie prowadzenie lukratywnej działalności nadmienić, że każdemu wpisowi dotyczącemu Nubii na mediach społecznościowych towarzyszyła naiwna i niebywale szkodliwa narracja: "Puma została udomowiona, jest członkiem rodziny i nie stanowi zagrożenia dla otaczających ją ludzi oraz zwierząt". Na facebookowym profilu "Projekt PUMA - Nubia" próżno było szukać zdjęć ukazujących dziką, nieprzewidywalną i niebezpieczną naturę tego stworzenia. Pumę ukazywano jako słodkiego domowego pupila, który nie szczędzi ludziom czułości, a nawet sypia wraz z psem na łóżku przedsięwzięciem zainteresowali się obrońcy praw zwierząt, którzy powiadomili organy ścigania. Aktywiści uznali pomysł amatorskiej hodowli pumy jako potencjalnie niebezpieczny dla zdrowia i życia innych ludzi dzikim zwierzęciem, ale przede wszystkim skrajnie nieodpowiedzialny i Szalenie naiwnym trzeba być, żeby wierzyć, że dom i niewielka woliera to doskonałe warunki do trzymania pumy - oceniła Animalistka, autorka jednego z najpopularniejszych blogów o zwierzętach w adoptuje szczeniaka z 6 łapami. Nikt poza nim nie chciał dać mu szansyCZYTAJ DALEJW 2015 roku Sąd w Zawierciu ukarał Stanka karą grzywny za nielegalne wejście w posiadanie pumy płowej oraz stwarzanie zagrożenia dla osób z jej otoczenia. To jednak nie przyniosło lat później Sąd orzekł przepadek pumy na rzecz Skarby Państwa i zdecydował, że zwierzę ma trafić do ogrodu zoologicznego. Weteran wojenny nie miał zamiaru oddać swojej podopiecznej. Gdy pracownicy poznańskiego ZOO zażądali oddania pumy, Kamil Stanek zabrał ją do auta i uciekł do lasu. W poszukiwaniach brali udział nawet antyterroryści, jednakże finalnie Stanek poddał się po dwóch dniach i dobrowolnie zgłosił na policję. Nowym miejscem pobytu Nubii stał się Śląski Ogród Zoologiczny w Chorzowie. Choć wszystkie powyżej wymienione zdarzenia rozegrały się przed kilkoma latami, na finał sprawy przyszło nam czekać aż do ubiegłego miesiąca. "Rambo z pumą" znęcał się nad zwierzęciem?Puma Nubia nie wróci do swojego byłego właściciela. Przedstawiciel rodziny kotowatych po dziś dzień przebywa w chorzowskim zoo, natomiast Stanek wciąż toczy batalię sądową o swoją podopieczną. Mężczyzna złożył skargę, domagając się wznowienia postępowania w sprawie przepadku pumy Nubii na rzecz skarbu państwa, jednak sprawę w maju 2022 roku do Sądu Rejonowy w Zawierciu trafił akt oskarżenia, w którym mężczyźnie postawiono następujące zarzuty: znęcania się nad pumą, zarabiania na niej, przywłaszczenia zwierzęcia (Stanek przez 5 miesięcy nie przekazał Nubii do zoo)narażenia na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i zdrowia pracowników ogrodu zoologicznego i dziennikarzy, gdyż opiekun zwierzęcia otworzył przy nich klatkę z maja br. Kamil Stanek usłyszał wyrok nakazowy (bez rozprawy): dwa lata pozbawienia wolności, prace społeczne w wymiarze 30 godzin w miesiącu oraz zakaz posiadania zwierząt. Wyrok nie jest prawomocny, dlatego były właściciel Nubii wciąż może się do niego odwołać. - Sprawa pumy, powoli znajduje swój finał. A my dalej walczymy o ocalenie zwierząt i ich prawa. By takie zdjęcia nie powstawały kosztem dramatu zwierząt... - informują przedstawiciele poznańskiego zoo. 10 najsłynniejszych psów z bajek. Towarzyszyły nam całe dzieciństwo, pamiętacie je wszystkie?Psy to zwierzęta, które bardzo często pojawiały się w filmach i kreskówach dla dzieci. Towarzyszyły nam przez całe dzieciństwo! Czy pamiętacie wszystkich psich bohaterów? SPRAWDŹ, jak dobrze znasz rasy psówPytanie 1 z 8Jaka rasa zyskała miano największej na świecie?Dołącz do nasJeśli chcesz przedstawić nam swojego pupila lub masz ciekawą historię związaną ze zwierzęciem do opowiedzenia, napisz do nas na redakcja@ Pamiętaj też o dołączeniu do naszej grupy na Facebooku, gdzie możesz spotkać innych miłośników zwierząt - Kochamy Zwierzęta. Bądź z nami!Psa nieustannie dręczą koszmary. Jego przeszłość skrywa smutną tajemnicęIle trwa ciąża kota i po czym poznać, że kotka jest w ciąży?Dlaczego jednych komary gryzą bardziej niż innych?Źródło: Wyborcza,

wyrok nakazowy prace społeczne